Ewangelia św. Jana 20:11-18. Rozmowa z Marią Magdaleną

Zbór Reformowanych Baptystów w Zielonej Górze: Ewangelia św. Jana 20:11-18. Rozmowa z Marią Magdalen
Autor: 
Maciej Maliszak

Ale Maria stała na zewnątrz przed grobem, płacząc. A gdy płakała, nachyliła się do grobowca; I ujrzała dwóch aniołów w bieli, którzy siedzieli tam, gdzie było złożone ciało Jezusa, jeden u głowy, a drugi u nóg. I zapytali ją: Kobieto, czemu płaczesz? Odpowiedziała im: Bo zabrali mego Pana i nie wiem, gdzie Go położyli. A to powiedziawszy, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, lecz nie wiedziała, że to Jezus.

Jezus ją zapytał: Kobieto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? A ona, sądząc, że to ogrodnik, odpowiedziała Mu: Panie, jeśli ty Go wziąłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę. Jezus powiedział do niej: Mario! A ona, obróciwszy się, powiedziała do niego: Rabbuni! – co się tłumaczy: Nauczycielu. Jezus do niej powiedział: Nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Mego Ojca. Ale idź do Moich braci i powiedz im: Wstępuję do Mego Ojca i waszego Ojca, i do Mego Boga, i waszego Boga. Przyszła więc Maria Magdalena, oznajmiając uczniom, że widziała Pana i że jej to powiedział (J 20:11-18).

Trudno znaleźć w całym Piśmie Świętym tak wzruszający dialog jak ten, opisany przez św. Jana Apostoła, między Zmartwychwstałym PANEM a Marią Magdaleną. Ten fragment Ewangelii musi poruszyć nawet najbardziej nieczułe i zimne serca. Zarówno Chrystus, jak i Maria Magdalena przepełnieni są miłością i troskliwością. Tak, jak Zbawiciel gotowy był do poświęcenia wszystkiego dla ratowania od wiecznego potępienia swój lud, tak i ta święta kobieta była gotowa wszystko poświęcić byle tylko uczcić swojego PANA.

W dzisiejszej Ewangelii najpierw jesteśmy uczeni tego, że ci, którzy mocno i wytrwale kochają Chrystusa, są tymi, którzy otrzymują najwięcej przywilejów z Jego ręki. Wzruszającym i godnym zapamiętania faktem jest to, że „Maria stała na zewnątrz przed grobem, płacząc”, gdy dwaj bardzo ważni Apostołowie - św. Piotr i św. Jan, odeszli do domu. Dlaczego tam została? Dlatego, że miłość do PANA nie pozwoliła Marii opuścić miejsca, w którym złożone zostało Jego ciało. Nie wiedziała (i nie mogła wiedzieć) gdzie On teraz był. Nie wiedziała, co się z Nim stało. Jednak miłość zmusiła ją do pozostania przy pustym grobie, w którym niedawno złożyli Go Józef i Nikodem. Miłość sprawiła, że ​​czciła ostatnie miejsce, gdzie jej śmiertelne oczy widziały ciało Jezusa. To miłość, która jest cierpliwa, która nie szuka swego, która wszystko znosi, która wszystkiemu wierzy, która wszystko przetrzyma; to miłość, która nigdy nie ustaje przyniosła tej świętej kobiecie wielką nagrodę. Widziała ona Aniołów, których nie widział ani św. Piotr ani św. Jan. Słyszała, jak mówili do niej kojące smutek słowa. Wreszcie, jako pierwsza, ujrzała naszego PANA po Zmartwychwstaniu. Pierwsza usłyszała Jego głos. Pierwsza z nim rozmawiała. Czy ktoś może wątpić, że zostało to napisane dla naszej nauki? Gdziekolwiek na całym świecie głoszona jest Ewangelia, ta historia świadczy o tym, że ci, którzy wielbią Chrystusa, zostaną też uwielbieni przez Chrystusa.

Maria Magdalena zobaczyła to, czego nie widzieli inni – bo kochała taką miłością, która przewyższa wszelki dobry uczynek. O takiej miłości św. Paweł Apostoł napisał: „Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I choćbym rozdał na żywność dla ubogich cały swój majątek, i choćbym wydał swoje ciało na spalenie, a miłości bym nie miał, nic nie zyskam” (1 Kor 13:1-3). Bez tej miłości nic nie zyskamy, gdyż nigdy nie zobaczymy, kim w rzeczywistości jest Chrystus PAN. Bez miłości być może zobaczymy w Nim proroka, być może nauczyciela pobożności, może reformatora religijnego, a może filozofa – ale nigdy nie zobaczymy w Nim naszego PANA i Zbawiciela; nie zobaczymy, że jest naszym Przebłaganiem (naszą Przebłagalnią). Patrząc na przykład Marii Magdaleny pamiętajmy, że „miłość Boga jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5:5b).

Kierowana miłością Maria Magdalena „gdy płakała, nachyliła się do grobowca; I ujrzała dwóch aniołów w bieli, którzy siedzieli tam, gdzie było złożone ciało Jezusa, jeden u głowy, a drugi u nóg” (J 20:11b-12). Cóż tam zobaczyła? Zobaczyła to, czego zapewne jeszcze nie rozumiała. Zobaczyła, że Chrystus jest Przebłagalnią – i Jego dzieło zostało zwieńczone. Mojżesz dostał polecenie od PANA: „W arkę włożysz świadectwo, które ci dam. Uczynisz też Przebłagalnię ze szczerego złota. Jej długość będzie na dwa i pół łokcia, a jej szerokość – na półtora łokcia. I uczynisz dwa złote cherubiny: wykujesz je ze złota na obu końcach przebłagalni. Jednego cherubina uczynisz na jednym końcu, a drugiego cherubina na drugim końcu. Z samej Przebłagalni uczynicie cherubiny na obu jej końcach. A cherubiny będą mieć skrzydła rozpostarte ku górze, zakrywając swymi skrzydłami Przebłagalnię. Ich twarze zaś będą zwrócone ku sobie, twarze cherubinów będą zwrócone ku Przebłagalni. I położysz Przebłagalnię na wierzchu arki, a w arkę włożysz świadectwo, które ci dam. Tam będę się z tobą spotykać i sponad Przebłagalni, spomiędzy dwóch cherubinów, którzy są nad arką świadectwa, będę z tobą rozmawiać o wszystkim, co ci rozkażę dla synów Izraela” (Wj 25:16‑22). Maria Magdalena zobaczyła to, co było zakryte przed oczyma Najwyższych Kapłanów jej czasów: że Chrystus jest PANEM i ostatecznym przebłaganiem za grzechy swojego ludu. Maria Magdalena „ujrzała dwóch aniołów w bieli, którzy siedzieli tam, gdzie było złożone ciało Jezusa, jeden u głowy, a drugi u nóg”. Dlaczego siedzieli, skoro w Piśmie napisano: „Wykonał też w domu najświętszym dwa cherubiny misternie rzeźbione i pokrył je złotem. A skrzydła cherubinów były długie na dwadzieścia łokci. Skrzydło jednego, na pięć łokci, sięgało ściany domu, a drugie skrzydło, także na pięć łokci, sięgało skrzydła drugiego cherubina. Także skrzydło drugiego cherubina, na pięć łokci, sięgało ściany domu, a drugie skrzydło, na pięć łokci, sięgało skrzydła drugiego cherubina. W ten sposób skrzydła tych cherubinów rozciągały się na dwadzieścia łokci. Stały one na swoich nogach, a ich twarze były zwrócone ku domowi” (2 Krn 3:10-13)? Powód jest oczywisty. To, że aniołowie siedzieli ma uzmysłowić wszystkim, którzy będą słyszeli Ewangelię, że dzieło odkupienia zostało już wykonane! Wiedząc co zobaczyła Maria Magdalena, na zawsze zapamiętajmy, iż „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga; A zostają usprawiedliwieni darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Jezusie Chrystusie. Jego to Bóg ustanowił Przebłaganiem [dosłownie: Przebłagalnią] przez wiarę w Jego krew, aby okazać swoją sprawiedliwość przez odpuszczenie, w swojej cierpliwości, przedtem popełnionych grzechów; Aby okazać swoją sprawiedliwość w obecnym czasie po to, aby on był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, kto wierzy w Jezusa” (Rz 3:23-26).

Taki był początek pierwszego Dnia Pańskiego, pierwszego Szabatu Nowego Testamentu. Kochająca Chrystusa kobieta przyszła Go uczcić i objawiona została jej cała prawda o Tym, który jest naszym Przebłaganiem! Na tej prawdzie Kościół musi stać niewzruszenie aż do drugiego Przyjścia PANA w chwale. Oto fundament, oto skała naszej wiary - wyznanie, które kierujemy do PANA Jezusa: „Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego” (Mt 16:16 b). Musimy jednak dostrzec, że nie wszyscy uczniowie Pańscy – choć miłowali Chrystusa – byli tacy sami jak Maria. Nie potępiajmy ich lecz zapamiętajmy, że nie wszyscy chrześcijanie mają taki sam poziom wiary, nadziei, miłości, wiedzy, odwagi czy też mądrości; i nawet się tego nie spodziewajmy. Bądźmy jednak pewni tego, że ci, którzy najbardziej kochają Chrystusa i przylgnęli do Niego, zawsze będą cieszyć się największą Jednością z Nim. To właśnie tym, którzy czekają na PANA z nastawieniem serca podobnym do tego, jakie widzimy u Marii Magdaleny, PAN objawi się najpełniej oraz sprawi, że poznają Go pełniej niż inni. Dobrze jest wiele wiedzieć o Jezusie, jednak o wiele lepszym jest poznanie Go jako swojego PANA i Zbawiciela

Jesteśmy również uczeni w dzisiejszej Ewangelii, że lęki i smutki wierzących często są zupełnie niepotrzebne. Czytamy, że Maria stała przy grobie płacząc. Patrząc na nią można było odnieść wrażenie, jakby nic nie mogło jej pocieszyć. Płakała, gdy Aniołowie zapytali ją: „Kobieto, czemu płaczesz?”. Płakała, kiedy Jezus ją zapytał: „Kobieto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”. Powód jej płaczu był jeden: „zabrali mego Pana i nie wiem, gdzie Go położyli”. Jednak przez cały ten czas jej zmartwychwstały PAN był blisko niej. Jej łzy były niepotrzebne. Niepokój był niepotrzebny. Podobnie jak Hagar na pustyni, miała przy sobie studnię z wodą, ale nie miała oczu, które byłyby w stanie to zobaczyć (Rdz 21:14-19).

Każdy rozważny chrześcijanin musi dostrzec, że mamy tutaj obraz doświadczenia wielu wierzących. Jak często boimy się, gdy nie ma powodu do niepokoju! Jak często płaczemy za tym, co już jest nam dane! Dwie trzecie doświadczeń, których boimy się w życiu, nigdy się nie zdarza, a dwie trzecie łez, które wylewamy, są wylewane nadaremno. Módlmy się o więcej wiary i cierpliwości oraz dajmy więcej czasu na pełny rozwój celów Bożych. Wierzmy, że zdarzenia, które wydają się zawierać jedynie gorycz i smutek wypracowują dla nas pokój i radość. Stary patriarcha Jakub w pewnym momencie swojego życia powiedział: „całe zło się na mnie zwaliło” (Rdz 42:36); Bóg jednak dał mu przeżyć tyle dni, że zobaczył swego syna Józefa, bogatego i dostatniego, i mógł dziękować Bogu za wszystko, co się wydarzyło. Gdyby Maria zobaczyła całą pieczęć na grobowcu a w środku zimne ciało PANA, wtedy mogłaby płakać! Jednak brak ciała był znakiem dobra, które uczynił Bóg i przyczyną radości dla niej i całego rodzaju ludzkiego. Przyjrzyjmy się więc tej ewangelicznej lekcji z należytą pieczołowitością.

Po pierwsze należy zauważyć życzliwy stosunek Aniołów wobec Marii Magdaleny. Nie możemy wątpić, że kiedy zapytali ją: „Kobieto, czemu płaczesz?”, doskonale znali przyczynę jej smutku. Pytanie to jednak miało wielki sens. Miało za zadanie pobudzić ją do myślenia, czy rzeczywiście pusty grób był powodem do płaczu. Jakże często robią tak względem nas nasi przyjaciele, kiedy pytają: „Czemu to robisz?”, „Dlaczego tak się zachowujesz?”. Zapamiętajmy więc, że Aniołowie są „duchami służebnymi, posyłanymi, by służyć tym, którzy mają odziedziczyć zbawienie” (Hbr 1:14).

Po drugie należy zauważyć, że życzliwość nie wystarczyła do tego, by Maria zrozumiała co się stało. Czytamy, że odpowiedziała im: „Bo zabrali mego Pana i nie wiem, gdzie Go położyli”. Słowa, jakie Maria skierowała do Aniołów są niemal identyczne do tych, które wypowiedziała do Apostołów: „Zabrali Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położyli” (J 20:2b). Jest jednak pewna drobna różnica: mówiąc do Apostołów używała liczby mnogiej, natomiast do Aniołów liczby pojedynczej. Mówiąc do Apostołów powiedziała: „Zabrali Pana”, mówiąc do Aniołów powiedziała: „zabrali mego Pana”. Maria Magdalena bardzo kochała Jezusa. Z jej słów można wnosić, że jedyną sprawą, o której wtedy myślała, było zniknięcie ciała naszego PANA oraz niewiedza, gdzie ono się znajduje. W tym momencie nic nie wiedziała o Jego Zmartwychwstaniu. Myślała tylko, że Jego ciało zmarło, że zostało zabrane i chciała uczcić Go w należyty sposób. A przecież ta święta kobieta zapewne słyszała, jak nasz PAN przepowiadał swoją śmierć i Zmartwychwstanie!

Po trzecie widzimy, że bez ingerencji Zmartwychwstałego, nawet najbardziej pobożny człowiek nie jest w stanie uwierzyć, że Chrystus umarł i Zmartwychwstał. Czytamy więc o tej interwencji: „A to powiedziawszy, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, lecz nie wiedziała, że to Jezus” (J 20:14). Kiedy widok Aniołów i ich życzliwe pytanie nic nie zmieniło, pojawił się sam PAN. Po rozmowie z Aniołami, Maria „odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, lecz nie wiedziała, że to Jezus”. Dlaczego się odwróciła? Zapewne dlatego, że po zachowaniu się Aniołów poznała, że ktoś za nią się znajduje. Atanazy z Aleksandrii twierdzi, że pojawienie się Jezusa spowodowało, że Aniołowie swoją postawą czy też ruchem zareagowali na Jego przybycie. Ten pogląd wydaje mi się więcej niż prawdopodobny.

Jednak czytamy, że ta, która pokazała swoją gorliwą miłość wobec PANA „odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, lecz nie wiedziała, że to Jezus”. Dlaczego Go nie poznała? Przecież kochała, szanowała i czciła naszego PANA. Przecież słuchała Go i wiedziała dobrze jak wygląda. W komentarzach do tego fragmentu Pisma Świętego znajdujemy różne wytłumaczenia. Jedni twierdzą, że jej oczy były pełne łez i dlatego nie rozpoznała Chrystusa. Drudzy uważają, że było jeszcze zbyt ciemno, aby mogła dobrze widzieć. Według mnie, w świetle Pisma Świętego, te dwa wytłumaczenia są błędne. Dlaczego więc nie poznała Zmartwychwstałego Chrystusa? Odpowiedź jest prosta: „a chociaż znaliśmy Chrystusa według ciała, to teraz już więcej go takim nie znamy” (2 Kor 5:16b). Maria potrzebowała, by Bóg otworzył jej duchowe oczy. Identycznie było z uczniami, którzy szli do Emmaus: „Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go” (Łk 24:31).

Zauważmy też i to, że Chrystus z życzliwością zwraca się do swej wiernej służebnicy. On nie karci jej za nie wiedzę. Lecz zadaje pytanie podobne do tego, które wcześniej zadali Aniołowie: „Jezus ją zapytał: Kobieto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”. Maria jednak dalej miała „zamknięte oczy” o czym świadczy świadectwo św. Jana Apostoła: „A ona, sądząc, że to ogrodnik, odpowiedziała Mu: Panie, jeśli ty Go wziąłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę”.

Kiedy człowiek w pełni rozumie kim jest Jezus? Wtedy kiedy zostaje przez Niego wezwany imiennie. Pamiętajmy o tym! W Księdze proroka Izajasza czytamy: „teraz tak mówi PAN, który cię stworzył, Jakubie, i który cię ukształtował, Izraelu: Nie bój się, bo cię odkupiłem i wezwałem cię po imieniu; jesteś mój” (Iz 43:1). W Ewangelii św. Jana Apostoła, Chrystus PAN powiedział: „kto wchodzi drzwiami, jest pasterzem owiec. Temu odźwierny otwiera i owce słuchają jego głosu, a On woła swoje własne owce po imieniu i wyprowadza je” (J 10:2-3). W dzisiejszej Ewangelii czytamy: „Jezus powiedział do niej: Mario! A ona, obróciwszy się, powiedziała do niego: Rabbuni! – co się tłumaczy: Nauczycielu” (J 20:16).

Widzimy w tej historii, jak ważne jest Boże powołanie. Jeśli Chrystus nie powoła człowieka, to ten nie jest w stanie Go rozpoznać. Musimy również zauważyć i to, że uczeń Chrystusa potrafi rozpoznać Jego głos (J 10:1-18). Po tym jak Maria Magdalena okazała swoją miłość, cześć i poświęcenie dla Chrystusa, choć nie rozumiała Prawdy o Zmartwychwstaniu, to jednak rozpoznała głos swojego PANA. Otrzymała też swoją nagrodę: jedno Słowo PANA wystarczyło, by jej oczy zostały otwarte; jedno Słowo wypowiedziane przez PANA pozwoliło, by Prawda o tym, że jej Zbawiciel był martwy, ale żyje i że zwyciężył śmierć, na zawsze zadomowiła się w jej umyśle oraz sercu. W tym momencie jej uczucia były podobne do tych, które wyraził słowami miły Psalmista Izraela, król Dawid: „Mój płacz zmieniłeś w taniec, zdjąłeś ze mnie wór pokutny, a przepasałeś mnie radością; Aby moja chwała śpiewała ci i nie milkła; PANIE, mój Boże, będę cię wysławiać na wieki” (Ps 30:11-12).

Kiedy Chrystus powiedział do tej świętej kobiety: „Mario!”. Wtedy „ona, obróciwszy się, powiedziała do niego: Rabbuni! – co się tłumaczy: Nauczycielu”. Kiedy Chrystus wzywa po imieniu człowieka, ten powinien zrobić to samo co Maria - uznać w nim Nauczyciela. To słowo „nauczyciel” oznacza o tutaj wiele więcej niż rozumiemy to dzisiaj. Uznać kogoś za nauczyciela oznaczało (i w sensie duchowym ciągle oznacza): chodzić za nim, słuchać go, wykonywać jego polecenia. Mówiąc krótko, ten kto ma nauczyciela, chce go naśladować i chce być taki jak on. Dobrze tę prawdę w prostych słowach wyraził św. Paweł Apostoł: „Bądźcie moimi naśladowcami, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11:1).

Słysząc rozmowę Zmartwychwstałego PANA z Marią Magdaleną jedno zdanie szczególnie zastanawia: „Jezus do niej powiedział: Nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Mego Ojca”. Użyty tutaj język jest nieco tajemniczy i należy być bardzo ostrożnym przy jego omawianiu.

Dlaczego nasz PAN powiedział do Marii: „Nie dotykaj Mnie”? Czyżby dotknięcie Zmartwychwstałego Chrystusa było grzechem? Na pewno nie, co potwierdza nam samo Pismo Święte. W Ewangelii św. Mateusza czytamy, co stało się tuż po wydarzeniu o którym właśnie słyszeliśmy: „Kiedy [kobiety] szły przekazać to Jego uczniom, nagle Jezus wyszedł im na spotkanie i powiedział: Witajcie! A one podeszły, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon” (Mt 28:9). Wiemy również, że do św. Tomasza Apostoła Chrystus powiedział „Włóż tu swój palec i obejrzyj Moje ręce, wyciągnij swoją rękę i włóż ją w Mój bok” (J 20:27).

Najprawdopodobniej zakaz Chrystusa wynikał z tego, że Maria jeszcze w pełni nie rozumiała kim On jest. Patrzyła na Niego tak, jak patrzyła wcześniej (przed Jego śmiercią): jak na swojego Mistrza, Nauczyciela. Jeszcze zdawała się nie rozumieć, że jest On w pełni Człowiekiem i w pełni Bogiem. Uczyniła ona wiele dla Jego ludzkiej natury, ale zbyt mało dla Jego natury Boskiej. XIX-wieczny ewangelicki teolog Ernst Wilhelm Hengstenberg uważał, że mogła myśleć, iż po Zmartwychwstaniu Chrystusa wszystko będzie działo się podobnie jak w czasie jego ziemskiej posługi, że dalej będzie otoczony grupą uczniów i będzie razem z nimi cieleśnie żył na tej ziemi. Jednak zarówno ona jak i inni nie mieli się przyzwyczajać do tego, że Chrystus będzie dalej cieleśnie przebywał pośród nich.

Trudno jednak mieć pretensje do Marii. Powinna być ona dla nas przykładem wiary i oddania Chrystusowi. Maria wprawdzie nie rozumiała wszystkiego, lecz posiadała cechę, którą ma Kościół (Boża Oblubienica) wobec Chrystusa – była uległa, była poddana Chrystusowi. Jeśli On jej powiedział: „Nie dotykaj Mnie” to ona go posłuchała! Oto prawdziwa tajemnica wiary – miłość wyrażana w poddaniu się Bogu. Zapamiętajmy z dzisiejszej Ewangelii i tę lekcję: Kościół jest we wszystkim poddany Chrystusowi (Ef 5:22-33).

Wiele kontrowersji i sprzecznych opinii wywołuje również to, że Chrystus mówiąc „Nie dotykaj Mnie”, powiedział również: „bo jeszcze nie wstąpiłem do Mego Ojca”. Wydaje się, że najbardziej oczywiste wytłumaczenie słów Chrystusa jest najwłaściwsze. Nasz PAN wiedział, jak długo będzie się ukazywał uczniom na tej ziemi. Nie było więc czasu do stracenia, trzeba było wykonać całe dzieło zanim wstąpi do Ojca. Na korzyść tego zrozumienia najlepiej świadczy zadanie, które Chrystus dał do wykonania Marii Magdalenie: „Ale idź do Moich braci i powiedz im: Wstępuję do Mego Ojca i waszego Ojca, i do Mego Boga, i waszego Boga”.

Słowa Chrystusa: „Ale idź do Moich braci i powiedz im: Wstępuję do Mego Ojca i waszego Ojca, i do Mego Boga, i waszego Boga” pełne są czułości i życzliwości. Nasz PAN wzywa Marię Magdalenę by, będąc świadkiem Zmartwychwstania, opowiedziała o tym innym. Nasz PAN rozkazuje jej by nie spędzała czasu na okazywaniu uczuć, ale aby powstała i była użyteczna. Nakazuje tej świętej kobiecie, by poszła do Jego biednych, rozproszonych i przestraszonych uczniów. Zauważmy, że choć byli oni słabi i błądzący, Chrystus nadal ich kochał i natychmiast po Zmartwychwstaniu wysyła im wiadomość. On ich nie odrzucił, ani nie zapomniał. Chrystus łaskawie nazwał ich „Swoimi braćmi”. Wszystko zostało przebaczone. Pierwszy raz nasz PAN wprost nazwał swoich uczniów braćmi i chciał, aby oni patrzyli na Niego jak na Pierworodnego Brata. Wcześniej Chrystus nauczał: „Kto bowiem wypełnia wolę mojego Ojca, który jest w Niebie, ten jest Moim bratem i siostrą, i matką” (Mt 12:50), teraz pokazuje, że dzięki Jego sprawiedliwości i ofierze stało się to faktem! Jan Kalwin stwierdził, że w ten sposób wypełniło się proroctwo z Psalmu 22: „Będę głosił Twoje Imię Moim braciom” (Ps 22:22a).

Zaznaczmy, że mamy tutaj mocny dowód na to, że należy głosić Dobrą Nowinę Ewangelii. Pierwszym dziełem, które Zmartwychwstały Chrystus nakazuje swojej wiernej służebnicy, jest dzieło mówienia innym o Nim. Zwróćmy też uwagę, że Jezus nie nakazuje Marii, by poszła i powiedziała o Jego Zmartwychwstaniu. Maria miała przekazać wiadomość od Chrystusa: „Wstępuję do Mego Ojca i waszego Ojca, i do Mego Boga, i waszego Boga”. Chrystus nie każe jej mówić „zmartwychwstałem”, ale „wstąpię”. Najwyraźniej chciał, aby uczniowie zrozumieli, że Jego zmartwychwstanie było tylko krokiem do Jego Wniebowstąpienia. Nie zmartwychwstał aby pozostać z nimi na ziemi, ale aby wstąpić do Nieba jako Zwycięzca i usiąść po prawicy Boga jako ich Orędownik, Najwyższy Kapłan, Obrońca, Przyjaciel i Brat!

Kiedy nasz PAN mówi o „waszym Ojcu i waszym Bogu”, to chce pocieszyć uczniów, bowiem trzy dni wcześniej wszyscy Go opuścili. Nasz miłosierny PAN pokazuje, że naprawdę wszystko zostało im przebaczone a oni stali się dziedzicami Królestwa Bożego. W postawie Chrystusa widać, jak prawdziwe jest nauczanie Psalmisty Dawida: „Jak ojciec ma litość nad dziećmi, tak PAN ma litość nad tymi, którzy się Go boją. On bowiem wie, z czego jesteśmy ulepieni; pamięta, że jesteśmy prochem” (Ps 103:13-14).

Czytając ten werset, można wątpić, czy chrześcijanie przywiązują wystarczającą wagę do wielkiej prawdy wstąpienia Chrystusa do Nieba. Nigdy nie zapominajmy, że gdyby nasz PAN nie wstąpił do Nieba i nie usiadł po prawicy Boga Ojca, Jego zmartwychwstanie nie miałoby pełnej wartości dla nas. To Jego Wniebowstąpienie, ukazanie się przed nami w obecności Boga, jest wielką tajemnicą chrześcijańskiego pocieszenia. Nie bez powodu św. Paweł Apostoł odpowiadając na pytanie „Któż potępi?”, mówi: „Chrystus jest tym, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który też jest po prawicy Boga i wstawia się za nami”(Rz 8:34). Śmierć, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Wstawiennictwo Chrystusa to cztery wielkie fakty, których nigdy nie należy rozdzielać. Nie należy też nigdy zapominać, że istnieje ścisły związek między Wniebowstąpieniem Chrystusa a wylaniem Ducha Świętego. O dziele Chrystusa prorokował król Dawid: „Wstąpiłeś na wysokość, poprowadziłeś pojmanych jeńców, przyjąłeś dary dla ludzi, nawet dla buntowników, aby PAN Bóg mógł z nimi zamieszkać” (Ps 68:18), o czym w Liście do Efezjan przypomniał św. Paweł Apostoł. „Dlatego Pismo mówi: Wstąpiwszy na wysokość, poprowadził pojmanych jeńców i dał ludziom dary” (Ef 4:8).

Słowa Chrystusa wywarły ogromny wpływ na Marię Magdalenę. Ona naprawdę kochała PANA, a jeśli ktoś kocha wtedy pragnie wypełniać wolę tego, którego kocha. Nie była już skoncentrowana na przebywaniu w cielesnej obecności z Chrystusem, na dotknięciu Go, ale uhonorowała Go wypełniając Jego wolę: „Przyszła więc Maria Magdalena, oznajmiając uczniom, że widziała Pana i że jej to powiedział” (J 20:18).

Warto pamiętać przykład Marii Magdaleny. Była ona pierwszą osobą z którą rozmawiał Chrystus po Zmartwychwstaniu. Maria była pierwszym świadkiem tego, że Chrystus umarł ale żyje. Maria była też pierwszą, która poinformowała Apostołów o Zmartwychwstaniu PANA. Już same te trzy fakty powodują, że jest ważną osobą dla chrześcijan wszystkich czasów i epok. Od niej dowiadujemy się o prawdziwości Zmartwychwstania. Od niej możemy również nauczyć się, co to znaczyć naprawdę kochać Chrystusa! Ta kobieta, choć nie wszystko rozumiała, od wieków jest przykładem wiary i oddania Chrystusowi!

Warto podzielić się tutaj uwagą, którą do wersetu 18 uczynił Johan Brentz, XVI-wieczny teolog i działacz reformacyjny: „Grzech przyszedł na świat przez kobietę – Ewę. Jednak Bóg w swoim miłosierdziu zadecydował, aby Chrystus po Zmartwychwstaniu ukazał się jako pierwszej właśnie kobiecie – Marii; oraz aby ta kobieta, jako pierwsza, zaniosła wiadomość o Zmartwychwstaniu”.

Zapamiętajmy dobrze przykład Marii, oraz słowa wypowiedziane do niej przez Chrystusa. On jest taki sam wczoraj, dziś i na wieki. Tak jak postępował ze swymi uczniami w pierwszy Szabat Nowego Testamentu, tak będzie postępował ze wszystkimi, którzy wierzą w Niego i kochają Go, aż przyjdzie ponownie. Kiedy zejdziemy z drogi, On nas sprowadzi. Kiedy upadniemy, On nas podniesie. On nigdy nie złamie swego królewskiego słowa: „Tego, który przyjdzie do Mnie, nie wyrzucę precz” (J 6:37b). Świętym wypada śpiewać przed Bogiem hymn: „Łaskawy i litościwy jest PAN, nieskory do gniewu i pełen wielkiego miłosierdzia. Nie będzie się spierał bez końca ani wiecznie gniewu chował. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani nie odpłaca nam według naszych nieprawości. Jak wysoko bowiem są Niebiosa nad ziemią, tak wielkie jest Jego miłosierdzie nad tymi, którzy się Go boją. Jak daleko jest wschód od zachodu, tak daleko oddalił od nas nasze występki” (Ps 103:8-12). Amen!