Chlastawska refleksja

Stojąc koło tego pięknego, drewnianego kościoła odniosłem wrażenie, że śląscy chrześcijanie ponieśli klęskę. Ich kaplica w 1957 roku została poświęcona na potrzeby kościoła rzymsko-katolickiego. A w samej Chlastawie nie ma żadnej wspólnoty ewangelicznych chrześcijan.
Autor: 
Maciej Maliszak

Przejechaliśmy już wiele kilometrów a czekała nas jeszcze długa droga. W samochodzie było bardzo gorąco. Na domiar złego nasza córka miała mdłości. Jadąc rozglądałem się, gdzie można by było na chwilę się zatrzymać.

Zobaczyłem mały, drewniany kościółek. Obok niego znajdowało się miejsce do zaparkowania, mała łączka oraz pole z łanami zbóż. Warunki idealne, by na chwilę się zatrzymać i odpocząć.

Miejscowość nazywała się Chlastawa. Moja żona i córeczka bawiły się na łączce, ja natomiast poszedłem przyjrzeć się małemu, zabytkowemu budynkowi. Okazało się, że jest to kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Z tabliczki znajdującej się na budynku wynikało jednak, że ten piękny obiekt nie zawsze był wykorzystywany przez kościół rzymsko-katolicki.

Pierwszymi użytkownikami kaplicy byli prawdziwi bohaterowie wiary - śląscy ewangelicy, których wierność Chrystusowi w XVII wieku została wypróbowana w ogniu prześladowań.

O tym, przez co przeszli chrześcijanie na terenach Śląska, ze strony władz katolickich możemy się dowiedzieć z lektury Dziejów Kościoła ewangelickiego w Księstwie Cieszyńskim:

 „ I powtórzyły się na Śląsku te gwałty i zbrodnie ( …). Wypędzano kaznodziejów, odbierano kościoły i szkoły, poumieszczano po kwaterach żołdactwo wyuzdane, najzaciętszych gnano pałaszem do mszy. W Żaganiu (Sagan) po wydaleniu trzech duchownych, członkowie zboru mieli się w kościele tylko dotknąć białej kartki, wywieszonej na znak, że przystępują do wiary katolickiej ; na drugą niedzielę, przy zamkniętych drzwiach, mieli się wyrzec dawnego wyznania. Gwałtem zmuszano ich do tego. W Jaworzu (Jauer) powołano wydział obywatelstwa na ratusz i wezwano do przestąpienia; gdy tego uczynić nie chcieli, pociągnięto kredą linię po podłodze, aby oddzielić owce od kozłów. Pod przymusem obywatele przekroczyli linię, na świadectwo, że przechodzą do wiary katolickiej; ale gdy zażądano od nich przysięgi, że dobrowolnie przestępują, pewien niski kupiec odezwał się: «Panie, przysięgniemy, jeżeli wy przysięgniecie, żeście nas nie zmuszali! »  O takiej bezczelności doniesiono do Wiednia. Najhaniebniej postępowano w Głogowie, gdzie bezbronnych zmuszano do wyrzeczenia się wiary, zadawano kary cielesne, odbierano sen aż do zwątpienia, matkom niemowlęta wyrywano i przed ich oczyma męczono i popełniano rzeczy jeszcze gorsze. W miastach Kłodzku (Glatz), Głogowie, Żaganiu, Jaworzu i Świdnicy zdawało się, jakby wyniszczyli ewangelię”.

Dużo osób by ratować swoje rodziny, dobytek czy godność osobistą wyparło się swojego wyznania wiary . Jednak samej Ewangelii nie da się zniszczyć, czego żywym dowodem była wielka grupa ewangelików do końca trzymająca się Chrystusa i Jego Słowa.

Za wierność Bogu zawsze płaci się wysoką cenę, o czym naucza Jezus mówiąc: „będziecie znienawidzeni przez wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, będzie zbawiony. A gdy będą was prześladować w tym mieście, uciekajcie do innego (..)”(Mt 10:22-23). I taki los spotkał sługi Jezusa w XVII wieku. Byli w nienawiści nawet u swoich najbliższych, a około 200 tysięcy śląskich chrześcijan wybrało los tułaczy, byle tylko nie odłączyć się od miłości Chrystusowej.

Uchodźcy tułali się od miasta do miasta w poszukiwaniu bezpiecznego domu, w którym mogliby w cichości wieść pobożny żywot.  Niewielka część z nich znalazła taki dom właśnie w Chlastawie (Klastawe), gdzie w roku 1637 została zbudowana dla nich kaplica.

Stojąc koło tego pięknego, drewnianego kościoła odniosłem wrażenie, że śląscy chrześcijanie ponieśli klęskę. Ich kaplica w 1957 roku została poświęcona na potrzeby kościoła rzymsko-katolickiego. A w samej Chlastawie nie ma żadnej chrześcijańskiej wspólnoty odwołującej się do myśli reformacyjnej.

Jednak po chwili przyszło otrzeźwienie. Przecież sama utrata budynku nie stanowiła o ich całkowitej porażce, wręcz przeciwnie, odnieśli wielki sukces. Pozostali przecież do końca wierni Słowu Bożemu. Ważne było to, że mogli zachować Biblię w swoich domach, że mogli dalej ją czytać i żyć według jej nakazów. To ich wierności zawdzięczamy istnienie naszych zborów i społeczności, ponieważ nie pozwoli, by Kościół Jezusa Chrystusa został ponownie ograbiony z Jego Słowa.

Dla śląskich chrześcijan budynki nie były najważniejsze. Bóg nie mieszka przecież w świątyniach zbudowanych ludzkimi rękami. Dla nich o wiele cenniejsze było to, by być żywą częścią Kościoła, która trwa w Słowie i dzielili się z innymi ludźmi Ewangelią. Wiedzieli, że są żywymi kamieniami, wbudowanymi w duchowy dom, aby być świętym kapłaństwem.

Zastanawiam się, czy my dzisiaj tak samo myślimy o Kościele. Jesteśmy przecież „współobywatelami z świętymi i domownikami Boga” (Ef 2:19) . Czy jednak praktyka potwierdza tę wiedzę, poprzez twarde stanie na fundamencie apostołów i proroków oraz na naszym kamieniu węgielnym – Jezusie Chrystusie?

Jeśli tak jest, to znaczy, że podobnie jak chrześcijanie z okresu Reformacji będziemy mocno wierzyć w nieomylność i prawdziwość Biblii, oraz wszystkich zawartych w niej stwierdzeniach, i na tym będziemy budowali nasze życie i zbory.

Budynek kościoła w Chlastawie skłania do refleksji nad tym, co pozostanie w historii Kościoła po nas. Oby nie były to budynki, które przejmą inni, lecz świadectwo wiary, które zapali następne pokolenia do Chrystusa.

Ewangelicy porzucający niegdyś swoje domy i uciekający do Chlastawy zostawili bowiem po sobie coś więcej niż ładny budynek. Zostawili dla następujących pokoleń Słowo Boże (tłumaczone na języki narodowe) oraz dobre świadectwo. Świadectwo, nie wypierania się w obliczu prześladowania Chrystusa i Jego Słowa. Świadectwo poważnego przyjęcia do swojego życia słów Ewangelii:

„(…) Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się wyprze samego siebie, niech bierze swój krzyż każdego dnia i idzie za mną. Kto bowiem chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mojego powodu, ten je zachowa. Bo cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśli samego siebie zatraci lub szkodę poniesie? Kto bowiem wstydzi się mnie i moich słów, tego Syn Człowieczy będzie się wstydził, gdy przyjdzie w chwale swojej, Ojca i świętych aniołów” (Łk 9:23-26 ).

Obyśmy i my takie dziedzictwo zostawili dla potomnych, gdyż same budynki to stanowczo za mało.

Stałem pod kościółkiem i rozmyślałem. Z  rozważań wyrwał mnie powrót żony i córki. Trzeba było wsiąść do samochodu i jechać dalej. Odjeżdżając z tego miejsca wiedziałem jednak, że jeszcze tu wrócę. Powrócę myślą do dawnych mieszkańców tej wsi, aby zastanowić się jaki ślad zostawia moja wiara na tym świecie.

Prosiłem również Boga o taką niezłomną wiarę jaką posiadali ci, którzy w XVII wieku modlili się do Boga w małym kościółku w Chlastawie.