Zamierzch chrześcijaństwa zachodniego?

Autor: 
Maciej Maliszak

Wielu naukowców i publicystów mówi obecnie o zmierzchu zachodniego chrześcijaństwa. Biorąc pod uwagę zarówno dane ilościowe jak i jakościowe, trudno nie zgodzić się z taką oceną rzeczywistości. Spójrzmy na kraje, które tradycyjnie nazywa się chrześcijańskimi. Gdy otworzymy roczniki statystyczne zobaczymy, że co roku zmniejsza się liczba ludzi, którzy deklarują wiarę chrześcijańską. Z tych samych roczników dowiemy się, że rok w rok wzrasta wskaźnik rozwodów, czy też odsetek tzw. związków kohabitacyjnych.

Jednak liczby to nie wszystko. Warto zobaczyć jaki przekaz niesie ze sobą nasza kultura. Teoretycznie jest to kultura wolności. Faktycznie, pod pozorem wolności głoszona jest pochwała dekadencji i hedonizmu. Kultura masowa atakuje nas z wszystkich stron pochwałą dionizyjskiego sposobu życia.

Widząc te zjawiska można łatwo dojść do przekonania, że chrześcijańska nauka o moralności i pobożności wywiera niewielki wpływ na współczesne społeczeństwa. Gdy zwrócimy uwagę również na to, że w wielu współczesnych chrześcijańskich denominacjach grzech jest usprawiedliwiany a często wręcz akceptowany, to może rzeczywiście mają raję ci, którzy wieszczą zmierzch zachodniego chrześcijaństwa. Czyżby chrześcijaństwo czekało jedynie miejsce w muzeum idei albo religii?

Taką diagnozę stawiają między innymi wyznawcy islamu. To oni odkupują chrześcijańskie świątynie od kościołów, by przerabiać je na meczety. Muzułmanie twierdzą, że Europa już niedługo będzie islamska. Na podparcie swoich tez mają statystyki, które pokazują, że wielu rodowitych Europejczyków nawraca się na ich religię.

Zadajmy sobie dwa fundamentalne pytania. Czy rzeczywiście my, jako chrześcijanie musimy być w głębokiej defensywie? Czy chrześcijaństwo jest skazane na klęskę?

Jestem przekonany, że odpowiedź na tak zadane pytania musi brzmieć NIE. W historii chrześcijaństwa był już podobny moment. Był to czas, kiedy chrześcijaństwo przypominało politeizm. Był to czas wielkiego upadku moralnego. Był to czas, gdy prawie nikt nie znał Słowa Bożego. Był to czas, kiedy wydało się, że islam zaleje Europę. Miało to miejsce na przełomie XV i XVI wieku. Wszelako chrześcijaństwo wytrwało i zwyciężyło. Stało się tak dzięki Reformacji i powrotowi do Słowa Bożego, gdyż „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości; Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany” (2 Tm 3:16-17 UBG).

Współczesna Europa również potrzebuje Reformacji a my potrzebujemy powrotu do Słowa Bożego i wynikającej z tego Reformacji kulturowej, oraz Reformacji wiary. Patrząc na ostatnie 100 lat Zachodu można śmiało powiedzieć, że był to czas odchodzenia od prawd zapisanych w Słowie Bożym i dzisiaj zbieramy tego żniwo.

Jak ma wyglądać współczesna Reformacja? Musimy zapomnieć o mądrościach, które do tej pory głosili różni uczeni w piśmie. Wykładania powinna być prosta i fundamentalistyczna. Należy odrzucić wszystko, co stoi w sprzeczności ze Słowem Bożym. Jeżeli mamy zwyciężyć, musimy stać się fundamentalistami chrześcijańskimi, czyli ludźmi, którzy stoją na fundamencie Apostołów i Proroków a których kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus.

Pierwszym i najważniejszym krokiem tak rozumianej Reformacji jest powrót do źródła. Powrót do Słowa Bożego jako wykładnika wiary. Apostoł Paweł w Liście do Rzymian pisze: „Nie podporządkowujcie się już więcej wzorcom tego wieku”. Niestety, trzeba przyznać, że jako chrześcijanie, jako Kościół Jezusa Chrystusa w ostatnich latach zaczęliśmy akceptować i podporządkowywać się wzorcom kulturowym, które funkcjonują na świecie.

W ramach podporządkowania się wzorom, które obowiązują we współczesnym świecie zaczęliśmy relatywizować coś, co jest Absolutne ze swojej natury, czyli Słowo Boże. W dzisiejszym Kościele wprowadziliśmy kategorię „mniejszego zła”. Kategoria ta od wieków istnieje na świecie, jednak jest zupełnie nieznana dla Boga. W Jego oczach „czarne jest czarne, a białe jest białe”. Obecnie, jak ludzie niewierzący akceptujemy np. rozwody jako „mniejsze zło”, podczas gdy wielu świeckich psychologów twierdzi, że rozwód zawsze jest złem.

Jako chrześcijanie jesteśmy również zobowiązani do nie uczestniczenia w niemoralnej kulturze masowej. Nie możemy oglądać filmów poprzez które propagowany jest grzech. Nie chodzi jedynie o pornografię lecz o wszelkie przejawy „reklamy zła”. Pod pojęciem „reklama zła” rozumiem zarówno horrory, które ktoś słusznie nazwał „pornografią duchową” jak i filmy gdzie pokazywana jest rozwiązłość. Musimy odciąć się również od muzyki propagującej grzech. Ostatnio, będąc u fryzjera słyszałem piosenkę, której treść można streścić: „wierność jest nudna”. Na pewno nie jest to muzyka dla chrześcijanina.

Jako ludzie wierzący powinniśmy uważać aby nie przemycać do Kościoła sposobu myślenia i funkcjonowania znany z tzw. „normalnego życia”. Identyczny problem istniał w pierwszym kościele. Apostołowie chcieli funkcjonować według znanych im tradycji i zwyczajów judaistycznych. Bóg musiał powołać prześladowcę Kościoła – Saula z Tarsu by pokazać, że On ma inny plan działania.

Świat, w którym przyszło działać pierwszym chrześcijanom nie był wcale ani lepszy ani moralniejszy od tego w którym żyjemy obecnie. W czasach rzymskich normalnym było np. zabijanie dzieci, orgie czy też związki homoseksualne. Jednak pierwszy Kościół nie podporządkował się rzymskim zwyczajom. Pierwsi chrześcijanie głosili radykalnie inną naukę od norm panujących w Imperium Romanum. Prawdą jest, że płacili też wysoką cenę za wierność Słowu Bożemu. Ceną tą były prześladowania, często kończące się śmiercią. Mimo przeszkód ówcześni chrześcijanie zmienili świat.

Winniśmy wykazywać podobną bezkompromisowość jak Kościół w pierwszym wieku. Zło mamy nazywać złem. Grzech – grzechem. Nie możemy relatywizować Bożych praw.

Taka postawa nie pojawi się w nas samoistnie. Należy chcieć zmienić swój sposób myślenia i działania. Zmiana ta jest możliwa jedynie wtedy, kiedy nasze życie będzie podobne do życia Jezusa. Tak jak Chrystus, przede wszystkim chciał się podobać Bogu Ojcu, tak my powinniśmy zmienić nasz sposób myślenia, byśmy realizowali wolę Bożą. Zróbmy co w naszej mocy, by nasze czyny i słowa świadczyły, że jesteśmy przyjaciółmi Boga a nie tego świata.

Dzisiejszy Kościół jest słaby. Może nawet umierający. Jednak patrząc na pierwszy Kościół i jemu żaden człowiek nie dałby szans na przeżycie i triumf. Wbrew okolicznościom Kościół przetrwał i zdobył świat dla Chrystusa. My również możemy tego dokonać. Wystarczy, że skorzystamy z rady Apostoła Pawła: „A nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieńcie się przez odnowienie waszego umysłu, abyście mogli rozeznać, co jest dobrą, przyjemną i doskonałą wolą Boga” (Rz 12:2 UBG).