Nie chcecie przyjść

Zbór Reformowanych Baptystów w Zielonej Górze: Nie chcecie przyjść
Autor: 
Maciej Maliszak

„A jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie. Nie przyjmuję chwały od ludzi. Ale poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu mego Ojca, a nie przyjmujecie mnie. Jeśli ktoś inny przyjdzie we własnym imieniu, tego przyjmiecie. Jakże możecie wierzyć, skoro przyjmujecie chwałę jedni od drugich, a nie szukacie chwały, która jest od samego Boga? Nie sądźcie, że ja was będę oskarżał przed Ojcem. Jest ktoś, kto was oskarża, Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Bo gdybyście wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie, gdyż on pisał o mnie. Jeśli jednak nie wierzycie jego pismom, jakże uwierzycie moim słowom?” (J 5:40-47).

Fragment Ewangelii, który właśnie przeczytaliśmy kończy cudowną obronę Bożej misji naszego PANA Jezusa Chrystusa. Słyszymy w nim wniosek końcowy obrony, która pełna była wezwań do sumień Jego wrogów, oraz bogata w prawdy duchowe. Na zakończenie Jezus odpowiada na pytanie, dlaczego ciągle na całym świecie ginie tak wiele ludzkich dusz. Odpowiedź brzmi: „A jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie” (J 5:40).

Słowa wypowiedziane przez Chrystusa w wersecie 40: „A jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie” muszą głęboko zapaść w naszą pamięć. Człowiek w stanie naturalnym nie ma żadnej woli, aby przyjść po zbawienie do Chrystusa. Na tym polega wielki grzech ludzkości. I choć nie ma żadnego grzechu tak wielkiego, by krew Jezusa skutecznie z niego nie oczyszczała, to człowiek nie pragnie tej czystości. Zasadniczy problem polega bowiem na tym, że człowiek choć cieleśnie jest żywy, to duchowo jest martwy. Rodzi się z grzechem pierworodnym, który powoduje wielką niechęć do przyjścia do Chrystusa, do upamiętania się i wiary. W ludzkim, nieobrzezanym sercu mieszkają pycha, miłość do grzechu i miłość do świata. W ludzkim nieodrodzonym sercu nie ma pragnienia szukania Boga. „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, cudzołóstwa, nierząd, zabójstwa; Kradzieże, chciwość, niegodziwość, podstęp, wyuzdanie, oko złe, bluźnierstwo, pycha, głupota. Całe to zło pochodzi z wnętrza i kala człowieka" (Mk 7:21-23) – mówi PAN. Właśnie złe, grzeszne serce jest powodem tego, że chociaż „Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w jego Synu” (1 J 5:11) ludzie nie robią nic, aby je pozyskać. Powodem więc, dla którego tak wielu ludzi jest zgubionych i potępionych, jest upadła i zła ludzka natura, która nienawidzi Boga.

Niestety, tej bolesnej prawdy ludzki umysł nie chce zaakceptować. W prawdzie tej zawiera się pierwsza zasada teologii chrześcijańskiej mówiąca o całkowitej deprawacji ludzkiej natury. Mimo tego, że ludzie nie przyznają się do swojej upadłej natury, to w każdym wieku masy ludzkie podejmują wielki trud, by zrzucić z siebie winę za swój duchowy stan. Z jednej strony, widzimy te starania w różnego rodzajach ruchach monastycznych, ascetycznych oraz uświęceniowych (wielka jest bowiem chęć, by zapracować na Bożą przychylność a przez to udowodnić, że w ludzkiej naturze leży jakieś dobro). Z drugiej strony, są ludzie mówiący o niezdolności do jakiejkolwiek zmiany ludzkiej natury. Różne liberalne ideologie i systemy moralne podkreślają, że Bogu podoba się człowiek taki jaki jest, i w związku z tym wszelkie zachowania są dopuszczalne. Bez wątpienia jedni i drudzy są w błędzie. Człowiek nie jest w stanie zmienić, czy też uświęcić siebie samego przez pewne praktyki, czy metody działania. Z drugiej strony akceptacja upadłej ludzkiej natury jest niczym innym, jak akceptowaniem grzechu. Jedna i druga droga prowadzi ludzi do jeziora ognistego. Oba podejścia nie wytrzymują próby Słowa Chrystusowego. Drogi te nie prowadzą do upamiętania i wiary, gdyż w swoim centrum stawiają człowieka zamiast Chrystusa PANA. Pamiętajmy, że „potępienie polega na tym, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie umiłowali ciemność bardziej niż światłość, bo ich uczynki były złe” (J 3:19). Słowa Pana Jezusa zupełnie milczą o woli człowieka, podkreślają natomiast, że to On i tylko On zgromadza swój lud (Mt 3:12, Mt 23:37, Mk 13:27, Łk 3:17).

Człowiek wierzący musi akceptować fakt, że Boga można poznać jedynie przez Jego Słowo. Nasz PAN bardzo wyraźnie pokazał ten związek swoim oponentom. Dlaczego Żydzi nie chcieli przyjść do Chrystusa, by mieć życie wieczne? Odpowiedź jest bardzo prosta: gdyż nie badali Świętych Pism. Nasz PAN wyraźnie mówi do przywódców religijnych: „nie macie Jego Słowa trwającego w was, bo Temu, którego On posłał, nie wierzycie. Badajcie Pisma; sądzicie bowiem, że w nich macie życie wieczne, a one dają świadectwo o Mnie” (J 5:38-29). Badanie Pism prowadzi do Chrystusa i uczy o Chrystusie. Dzieje się tak, gdyż – jak to stwierdził Zbawiciel – Pisma Święte wyraźnie o Nim świadczą. Jeśli człowiek w obliczu tego świadectwa nie ma woli ani skłonności, aby przyjść do Niego przez wiarę, jest to wyraźnym znakiem tego, iż nie ma życia wiecznego w sobie. W piątym rozdziale Ewangelii św. Jana, Chrystus pokazał Żydom jak wygląda relacja Boga Ojca i Boga Syna. Przedstawił też dowody Swej Boskości oraz prawo i władzę, aby zostać powszechnie przyjętym jako Mesjasz. A teraz czytamy jak kończy swoją mowę przeszywającym ludzkie serce apelem, skierowanym do sumień swoich wrogów, w którym objawia prawdziwy stan ich serc oraz powody, dla których nie wierzą w Niego.

Czytając podsumowanie tego rozdziału, nie można nie odczuwać, że PAN w cudowny sposób okiełznał swoich wrogów. W przeciwnym razie trudno byłoby zrozumieć, dlaczego pozwolili Jezusowi na wniesienie tak ostrych oskarżeń przeciwko sobie. Jeśli pastorzy chcą nauczyć się mówić o grzechu i wskazywać ludziom ich faktyczny stan duszy, to muszą z należną uwagą przyjrzeć się słowom, które wypowiada Chrystus PAN w tym rozdziale.

Podkreślmy to bardzo wyraźnie: bez znajomości Słowa Bożego Starego i Nowego Testamentu nie jest możliwe przyjście do Chrystusa PANA, a bez trwania w Słowie Bożym nie jest możliwe życie duchowe ani pozostawanie w wierze. Wiemy bowiem, że jedynie ze Słowa Bożego, które jest czytane zarówno indywidualnie jak i publicznie tzn. zwiastowane na zgromadzeniach Kościoła, człowiek może dowiedzieć się czterech kluczowych prawd które mówią, że:

  1. wszyscy jesteśmy z natury martwi w grzechach,
  2. życie duchowe jest zaoferowane grzesznikom tylko w Chrystusie – On jest źródłem życia,
  3. aby skorzystać z ofiary Chrystusa, ludzie muszą przyjść do Niego przez wiarę i wierzyć – wiarą, która jest darem od Boga,
  4. prawdziwym powodem, dla którego ludzie nie przychodzą do Chrystusa, a w konsekwencji umierają w swoich grzechach, jest ich brak woli, aby do Niego przyjść.

W czytanym przez nas fragmencie Pisma Świętego (podobnie zresztą jak w innych) odpowiedzialnością za zatracenie ludzkiej duszy obciążony jest człowiek, który nie ma woli, aby być zbawionym. Odpowiedzialność jest zupełnie po naszej stronie. Jest to wyłącznie wina człowieka i jego braku dobrej woli. O tym pamiętajmy i nigdy nie obciążajmy Boga odpowiedzialnością za grzech człowieka. Natomiast zbawienie człowieka jest całkowicie zasługą Trójjedynego Boga. Bóg ma całkowite prawo do wiecznego potępienia każdego człowieka, gdyż każdy człowiek nienawidzi światłości i nie idzie do światłości. Zauważmy, że nasz PAN obciąża Żydów czterema grzechami, które dotyczą wszystkich nieodrodzonych ludzi, czyli:

  1. brakiem prawdziwej woli przyjścia do Niego,
  2. brakiem prawdziwej miłości do Boga,
  3. pożądaniem dla siebie ludzkich pochwał,
  4. brakiem prawdziwej wiary w Pisma Święte.

Chrystus pragnął zbawienia swoich słuchaczy, dlatego mówił im prawdę, chociaż ta była dla nich trudna do zaakceptowania. Niech chodziło Mu o poklask, czy też tanią popularność, gdyż On jest Bogiem, który kocha. On kocha i nie szuka chwały od ludzi, dlatego też jasno mówi: „ Nie przyjmuję chwały od ludzi” (J 5:41). Chrystus nie potrzebuje żadnego człowieka, ani jego chwały. Jest wręcz na odwrót, to każdy człowiek potrzebuje Chrystus i Jego chwały!

Jezus Chrystus, który jest PANEM Izraela dobrze znał ich stan serc i umysłów, dlatego też oskarżał ich równie bezpośrednio, jak wcześniej oskarżał Izraela przez usta proroków Starego Testamentu. Mojżesz nauczał: „Będziesz miłował PANA, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i z całej swej siły” (Pwt 6:5), a PAN Mojżesza – w czasie swojego pierwszego przyjścia – bardzo kategorycznie ocenił sytuację duchową: „Ale poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga” (J 5:42). Trudno o mocniejsze oskarżenie dla ludzi, którzy uważają się za strażników kultu Bożego. Ludzie ci wprawdzie ustami wyznawali, że wielbią Jedynego prawdziwego Boga i oddają Mu cześć, jednak swoim postepowaniem pokazywali, że Go nie kochają. Ludzie ci, czytali w Księdze Proroka Izajasza: „Mówi więc PAN: Ponieważ ten lud zbliża się do mnie swymi ustami i czci mnie swymi wargami, a jego serce jest daleko ode mnie i jego bojaźń wobec mnie jest wyuczoną przez nakazy ludzi” (Iz 29:13), a później jeszcze raz usłyszeli to bezpośrednio od samego PANA Izajasza: „Obłudnicy, dobrze prorokował o was Izajasz: Lud ten przybliża się do mnie swymi ustami i czci mnie wargami, ale ich serce daleko jest ode mnie. Lecz na próżno mnie czczą, ucząc nauk, które są przykazaniami ludzkim” (Mt 15:7-9). Przyczyną odrzucenia naszego PANA przez ówczesnego Izraela nie był brak dowodów na to, że jest On Synem Dawida, lecz niewiara.

Kolejne zdanie wypowiedziane przez Jezusa, jest dowodem potwierdzającym stwierdzenie z poprzedniego wersetu: „Przyszedłem w imieniu mego Ojca, a nie przyjmujecie mnie. Jeśli ktoś inny przyjdzie we własnym imieniu, tego przyjmiecie” (J 5:43). Żydzi pokazali, że nie mają miłości do Boga Ojca przez to, że nie przyjęli Syna. W tym zdaniu, nasz Pan kolejny raz pokazuje zepsute i cielesne serca Żydów. Ludzie ci szanowali i przyjmowali rabinów, oraz przeróżnych nauczycieli. Istniały szkoły teologiczne, które ze sobą konkurowały i podkreślały autorytet swoich mistrzów. Kochali rabinów, ale odrzucili Syna Bożego. Zawsze pamiętajmy, że „Każdy, kto wypiera się Syna, nie ma i Ojca. Kto zaś wyznaje Syna, ma i Ojca” (1 J 2:23).

PAN Jezus, wypowiadając te Słowa nie tylko opisał sytuację judaizmu swoich czasów, lecz dał Kościołowi narzędzie do rozpoznania prawdziwego Izraela Bożego. Już w pierwszym wieku pojawiło się ponad sześćdziesięciu fałszywych Chrystusów i fałszywych Mesjaszów, którzy wielu zwiedli. Łatwość, z jaką ludzie wierzyli oszustom, jest niezwykłym faktem historycznym i uderzającym wypełnieniem się słów PANA. W czasach późniejszych, tak samo łatwo ludzie odchodzili od miłości Słowa Bożego i woleli wierzyć różnej maści Namaszczonym (a więc Mesjaszom, Chrystusom), którzy przychodzili we własnym (nie zaś Bożym) imieniu. Warto pamiętać, dla własnego bezpieczeństwa duchowego, że w języku hebrajskim słowo „Mesjasz”, zaś w grece to samo słowo „Chrystus”, oznacza „namaszczony” lub „pomazaniec”. Nasze czasy zdają się jeszcze bardziej obfitować w samozwańczych „pomazańców”.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest większa troska o chwałę ludzką niż o chwałę Bożą: „Jakże możecie wierzyć, skoro przyjmujecie chwałę jedni od drugich, a nie szukacie chwały, która jest od samego Boga?” (J 5:44). Religia ludzi do których mówił PAN Jezus nie była prawdziwa, gdyż w jej centrum stał człowiek. Ludzie ci pragnęli słuchać i uczyć się jedynie ze względu na siebie (swoje potrzeby), a przy tym chcieli być nauczani jedynie przez ludzi, których sami szanowali. W takim stanie umysłu praktykowanie prawdziwej, zbawczej wiary nie było możliwe.

W słowach naszego PANA: „Jakże możecie wierzyć, skoro przyjmujecie chwałę jedni od drugich, a nie szukacie chwały, która jest od samego Boga?” (J 5:44) zawarta jest ważna reguła życia duchowego. Reguła ta pokazuje ścisły związek między stanem ludzkiego serca, a posiadaniem daru wiary. Prawdziwa wiara nie zależy jedynie od umysłu i intelektualnego poznania, ale od stanu serca. Umysł człowieka może być przekonany o Prawdach Ewangelii, sumienie może być przybite i wiedzieć o swoim upodleniu, jednak dopóki istnieje coś, co człowiek potajemnie kocha bardziej niż Boga, nie ma mowy o prawdziwej wierze. W takim przypadku nawet ów człowiek może być sam zaskoczony i zastanawiać się, dlaczego nie wierzy. Stan taki można przyrównać do człowieka, który siedzi na wieku skrzyni pełnej skarbów i jednocześnie chce ją otworzyć i nie rozumie, że jego własny ciężar mu to uniemożliwia. Jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko od wielkiego bogactwa.

W przypadku wiary musimy najpierw upewnić się, że szczerze pragniemy Bożej chwały. Jeśli człowiek nie jest całkowicie uczciwy w swoim pragnieniu odkrycia prawdy w religii, jeśli potajemnie czci jakiegoś bałwana, którego nie chce porzuć, jeśli prywatnie zabiega więcej o coś innego niż o chwałę Boga, wtedy do końca swoich dni będzie wątpił i nigdy nie wejdzie na drogę pokoju. Pamiętajmy, że to brak czystego, pokornego, mięsistego serca sprawia, że ​​wielu trzyma się fałszywej religii przez wszystkie dni swojego życia a na koniec w niej umiera. Ludzie uskarżający się, że słyszą głos Chrystusowy, który akceptują i któremu ulegają, ale jednocześnie widzący, że nie czynią postępów w wierze i nie mogą uchwycić się Chrystusa, powinni zadać sobie dwa proste pytania:

  1. Czy jestem uczciwy wobec Boga?
  2. Czy naprawdę, najbardziej ze wszystkiego, pragnę oddać chwałę Bogu?

Żydowscy uczeni w Piśmie podkreślali, że są uczniami Mojżesza, nie mieli zaś pokory i wiary Mojżesza, dlatego Chrystus powiedział do nich: „Nie sądźcie, że ja was będę oskarżał przed Ojcem. Jest ktoś, kto was oskarża, Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję” (J 5:45). Słów naszego PANA nie należy odbierać dosłownie, że Mojżesz wystąpi i przedstawi formalny zarzut przeciwko nim. Chodziło Mu raczej o to, żeby ludzie zrozumieli, iż ten kto nie wierzy Jemu, nie wierzył nigdy Mojżeszowi. Czytający Mojżesza wyznawcy judaizmu są ciągle oskarżani o niewiarę, gdyż nie uznają w Jezusie Mesjasza i Syna Bożego. Mówiąc te słowa, nasz PAN nawiązywał do rozkazu i słów Mojżesza, które zapisane są w Księdze Powtórzonego Prawa: „Nakazał Mojżesz Lewitom, którzy nosili arkę przymierza PANA: Weźcie księgę tego Prawa i połóżcie ją obok arki przymierza PANA, waszego Boga, aby tam była świadkiem przeciwko tobie. Znam bowiem twój upór i twój twardy kark. Oto dziś, dopóki jeszcze żyję z wami, buntujecie się przeciwko PANU, a cóż dopiero po mojej śmierci?” (Pwt 31:25-27).

Dalej czytamy: „Bo gdybyście wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie, gdyż on pisał o mnie” (J 5:46). Musimy więc powiedzieć, że trwanie w judaizmie jest trwaniem w buncie przeciwko Bogu, gdyż wiara w Torę, Pięcioksiąg Mojżeszowy jest w zupełności wystarczająca, by wierzyć PANU Jezusowi Chrystusowi. Gdyby Żydzi naprawdę uwierzyli Mojżeszowi, nie mogliby nie wierzyć Chrystusowi. Świadectwo Mojżesza o Chrystusie jest tak wyraźne i jednoznaczne, że prawdziwa wiara w jego Pisma nieuchronnie prowadzi do wiary w Chrystusa. Powyższe słowa PANA Jezusa są więc bardzo ważne. PAN wskazuje bowiem wyraźnie, że we wszystkich Pięciu Księgach Mojżesza, poprzez bezpośrednie proroctwo, przez typy i symbole, Mojżesz pisał o Nim! Widzimy zatem, że nie możemy uznawać Żydów za braci w wierze. Wyznawcy judaizmu, podobnie jak inni ludzie, potrzebują upamiętania!

Zwróćmy również uwagę, jak PAN Jezus mówi o Mojżeszu do Żydów: „Bo gdybyście wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie, gdyż on pisał o mnie” (J 5:46). Słowa te wymagają szczególnej uwagi. Nasz PAN składa świadectwo, że naprawdę był taki człowiek jak Mojżesz i że on naprawdę był autorem pism powszechnie mu przypisywanych. Chrystus mówi: „On Pisał o Mnie”. Czy moglibyśmy choć przez chwilę przypuszczać, że PAN dostosował się do przesądów ludzkich i tradycji słuchaczy mówiąc o Mojżeszu jako autorze Pięcioksięgu chociaż wiedział, że Mojżesz nigdy go nie napisał? Taki pomysł jest bluźnierstwem. Stwierdzenie takie oznaczałoby, że Chrystus poświadczył nieprawdę. Jedynie szaleniec, albo niewierzący, może pomyśleć, że PAN nie znał Mojżesza i nie znał „odkryć”, jakich dokonali ludzie w XIX i XX wieku. Taki pomysł jest naprawdę absurdalnym bluźnierstwem. „Przypuszczenie, że Pan Jezus mówi nieświadomie w rozdziale, który jest przed nami, to uderzenie w korzeń całego chrześcijaństwa” – słusznie zauważył John Charles Ryle. Wnioski są proste: był taki człowiek jak Mojżesz, pisma powszechnie mu przypisywane zostały napisane przez niego, a fakty zapisane w nich zasługują na całkowite zaufania. Oświadczenie naszego PANA jest ostatecznym argumentem. Ludzie podchodzący sceptycznie do Mojżesza i jego autorstwa Pięcioksięgu są w wielkim błędzie.

Strzeżmy się przed pomniejszeniem znaczenia Starego Testamentu, gdyż ostatecznie prowadzi to do odrzucenia całego Słowa Bożego. Fakt, że pisarze Nowego Testamentu nieustannie odwołują się do Starego Testamentu i mówią nawet o najbardziej cudownych wydarzeniach w nim zapisanych, jako bez wątpienia prawdziwych, powinno uciszyć wszelkie wątpliwości. Czy jest możliwe, lub choćby prawdopodobne, że my jesteśmy lepiej poinformowani o Mojżeszu niż Jezus i Jego Apostołowie? Bądźmy jak najdalej od tego rodzaju myślenia! Stójmy raczej mocno na stanowisku, że każde słowo Starego i Nowego Testamentu, zostało przekazane przez natchnienie Boga i jest Słowem Bożym.

Ostatni werset piątego rozdziału Ewangelii św. Jana jest rozwinięciem myśli zawartych w poprzednich wersetach i stanowi on uroczyste, ale i smutne podsumowanie przemowy naszego PANA: „Jeśli jednak nie wierzycie jego pismom, jakże uwierzycie moim słowom?” (J 5:47). Chrystus wprowadza tutaj celowy kontrast między „pismami” Mojżesza a Swoimi „słowami”. W ten sposób PAN pokazuje Żydom, że Pisma Mojżesza cieszą się u nich większą wiarygodnością od Jego Słów. Robi to po to, aby dać Żydom do zrozumienia, że ci, którzy wierzą w autorytet Pism Mojżeszowych, uwierzą i w każde Słowo Chrystusa. Ostateczną i jasną oznaką niewiary w rzeczy spisane przez Mojżesza, którego Żydzi nazywali przecież Nauczycielem i Prawodawcą, jest brak wiary w Słowa Chrystusa.

Należy również zaznaczyć, że w wersecie tym (tak samo jak w Łk 23: 38, oraz 2 Tm 3:15) w odniesieniu do „pism” św. Jan użył greckiego słowa „grammasin” (G 1121 „γραμμασιν”), które oznacza „litery”. Wielu poważnych teologów reformowanych uznawało to za mocny, choć pośredni, dowód na rzecz dosłownego (literalnego) tłumaczenia Pisma Świętego. Niestety, od końcu XIX wieku zaczynają dominować tłumaczenia literackie oraz tzw. dynamiczne, gdzie łatwość czytania a także poglądy tłumaczy są ważniejsze od wierności dosłownej. Ten sposób „tłumaczenia” Biblii stał się dominującym w naszych czasach.

Po słowach PANA o kondycji Izraelitów następuje zastanawiająca cisza. Ludzie do których mówił, milczą. Apostoł Jan nie zapisał ani jednego słowa ich odpowiedzi. Jednak była to cisza przed burzą – cielesny Izrael nie był w stanie zaakceptować swojego PANA i Jego trudnej mowy. Jednak Izrael duchowy – Kościół, nie może milczeć słysząc taką apologię z ust Chrystusa. Musimy dać odpowiedź godną Jego mowy! Właściwą odpowiedzią jest słuchanie Boga, który przemawia przez każde słowo zapisane na kartach Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu. Słuchanie to przejawia się żywą i aktywną wiarą, która ma jeden cel: oddanie chwały Bogu. Idźmy także i zachęcajmy grzeszników, aby przez Słowo Boże poznali Chrystusa PANA. Amen!